Ponad 10 lat temu postanowiłem otworzyć własną działalność gospodarczą – czyli po prostu własny biznes. Przyszła do mnie taka myśl, że wystarczy już życia na przysłowiowym „luzie” i należy zacząć robić coś poważnego, czyli po prostu zacząć gromadzić majątek.
I tutaj taki mały stop. Ja naprawdę poczułem, że chodzi o to, aby było bardziej poważnie. Dzisiaj, aż nie wierzę! Jednak to prawda.
Całość „na poważnie” zacząłem od tego, że wymyśliłem wartość, którą chciałem dostarczyć innym ludziom. Całym sobą czułem, wiedziałem co będzie mnie cieszyło, dokąd zmierzam na tej drodze. Oczywiście wiedziałem również, jaką usługę chcę dostarczyć, jednak zupełnie nie wiedziałem jak to zrobić, tak konkretnie – technicznie. Byłem wtedy tylko i wyłącznie na poziomie jednej myśli – wierzę w siebie, wierzę w siebie, wierzę w siebie.
Tak naprawdę posiadałem wiedzę i umiejętności zarządcze (wiedziałem, jak wszystko zorganizować), natomiast zupełnie nie znałem specyfiki wybranej przeze mnie branży. Po prostu nie wiedziałem, jak to wszystko powinno działać od środka. To jednak zupełnie nie wystarczało, aby mnie przestraszyć przez rozpoczęciem.
Rozpierała mnie energia i ogromna pasja do zrobienia tego, co urodziło się w moich marzeniach, w mojej głowie, w moim pragnieniu. Zupełnie nie myślałem wtedy, że mogą pojawić się jakiekolwiek trudności. A jeżeli przychodziły takie myśli, to przelatywały przez głowę, jakby to wszystko było drobnostkami do szybkiego załatwienia.
Tak jak zawsze zrobiłem pierwszy krok w nieznane. To dla mnie bardzo charakterystyczne. Dzięki takim właśnie „odwagom”, doświadczam w życiu wielu historii, które rozpoczynają coś czego czasami kompletnie nie planowałem, czy się spodziewałem. Kiedy już postawiłem stopę w nowej dla siebie przestrzeni, a na potwierdzenie (żebym się przypadkiem nie wycofał) wpłaciłem zaliczki (pieniędzmi, których wtedy nie miałem zbyt wiele), ruszyłem mocno do przodu. Zacząłem działać.
I nagle, zupełnie nie wiadomo dlaczego:
A. Okazało się, że mam za mało środków finansowych, aby w pełni uruchomić biznes.
2. Prace adaptacyjne lokalu (bez niego biznes, nie mógł istnieć) wydłużały się tak bardzo, że już na samym początku wszyscy prognozowali, że nie zdążą na czas.
3. Pozwolenia i sprawy urzędowe wymagają znajomości, których nie posiadam. W innym wypadku, nie będzie odpowiednich zgód na rozpoczęcie prac.
4. Sprzedaż usługi nie idzie tak jak oczekiwałem. Z zapotrzebowania, aby biznes spinał się chociaż na poziomie zero było zaledwie, a może aż – połowa.
5. Zaczęły pojawiać się sprawy, których się „nie da” załatwić.
6. Czas wolny niemalże przestał istnieć. Nawet z wakacji wracałem na jeden tylko dzień i wracałem z powrotem, aby dopilnować prac.
7. Nawet to jak się ubierałem wtedy stanowiło czasem przeszkodę, abym załatwił niektóre sprawy szybko i skutecznie.
8. etc.
W połowie drogi, kiedy zacząłem czuć „oddech czasu” przychodziły myśli, że trudności mogą zupełnie mnie przerosnąć.
Sytuacja, w której jesteś nigdy nie jest problemem. To, co Ty o tym myślisz, jest problemem.
To właśnie wtedy po raz pierwszy spotkałem się z historiami, które pokazywały, że jeżeli mam jasno wyznaczony cel, w który wierzę, to wiem dokąd zmierzam – zarówno fizycznie, jak również mentalnie. Jednak to wcale nie oznacza, że droga jest prosta, usłana różami.
Często wręcz przeciwnie – droga do celu to codzienne lekcje, jak być coraz lepszym. To mierzenie się z historiami o tym, „jak wiele należy doświadczyć i się nauczyć, aby dojść tam gdzie chcesz”.
Jednak z jakiegoś powodu codziennie robiłem krok do przodu i cierpliwie mierzyłem się z tym wszystkim i pokonywałem kolejne podejścia pod coraz to nowe góry.
Chcę opowiedzieć Ci dlaczego szedłem pomimo przeszkody za przeszkodą. Dlaczego nie zatrzymywały mnie te wszystkie „nie da się”, „jest za trudno” i „lepiej sobie odpuścić, bo po co się męczyć”.
Przede wszystkim:
A. Biznes, który wymyśliłem był moim ogromnym pragnieniem – ja wiedziałem, jak to wszystko ma wyglądać i po co to robię – bo było w moim sercu.
2. Nie wiedziałem, że to wszystko może się nie udać – a to „zamknęło wszystkie strachy” w jakimś magicznym pudełku, dzięki któremu nie miałem nawet jak ich zobaczyć (tych, strachów oczywiście).
3. Zadziałała reguła zaangażowania i konsekwencji. Opisuję ją Robert Cialdini w książce „Wywieranie wpływu na ludzi, którą gorąco Ci polecam. To jedna z tych pozycji, którą warto mieć przełożoną na praktykę w codziennym życiu biznesowym jak i prywatnym.
4. Wierzyłem w siebie tak bardzo, że nawet na chwilę nie przestałem myśleć o sobie, że nie potrafię czegoś zrobić.
5. Nie słuchałem innych, co mówili na temat tego co i jak robię – a byli tacy, którzy komentowali wiele moich pierwszych „ruchów biznesowych”. Nie brałem tego pod uwagę.
6. Koncentrowałem całą swoją uwagę na tym, co było dla mnie najważniejsze – działaj zgodnie z ustalony planem – cierpliwie krok po kroku. Nie pozwalałem sobie na to, aby coś rozpraszało moją uwagę. Presja czasu i jasno określony cel robiły dodatkowo swoją robotę.
7. I najważniejsze – wierzyłem w to co robię.
To były pierwsze kroki biznesowe – udane, skuteczne, z wynikiem. Wszystko co wtedy robiłem, było oparte o moją intuicję, a mimo wszystko było trafione i bardzo skuteczne. Biznes, który wtedy uruchomiłem, istnieje do dzisiaj i ma się dobrze, rozwinął się. A przede wszystkim wciąż kieruję nim Serce i Pasja.
Dzisiaj na to wszystko co wtedy się zadziało przyglądam się z zupełnie innej perspektywy. Perspektywy czasu i doświadczenia i co jest oczywiste widzę to zupełnie inaczej.
A. Dochodzenie do wielkich celów (a może do każdego celu) wiąże się z kosztami. Coś bierzesz i coś oddajesz. Zaakceptuj to na starcie. Nie będziesz rozczarowany i sfrustrowany. Trudności są po prostu częścią drogi.
2. Nie oczekuj, że wszystko pójdzie w określony i wymyślony przez Ciebie sposób. Wszystko będzie ewaluowało i zmieniało się w zależności od kontekstów, w których będziesz funkcjonował.
3. Stwórz zespoły wokół siebie. Potrzebujesz wsparcia podczas drogi. Kiedy ludzie wierzą w siebie nawzajem, pomagają sobie – a wraz z tym przychodzą rozwiązania.
4. Nie napinaj się, że musisz coś zrobić – po prostu rób to każdego dnia krok po kroku. To naprawdę ogromna różnica.
Dopóki się nie poddajesz, jesteś niepokonany.
Znasz kogoś kto się nie poddał i przegrał? To się wyklucza prawda? Warto zapamiętać tę lekcję, bo to właśnie tak działa. Nigdy, przenigdy się nie poddawaj. To właśnie cała tajemnica osiągania przyjętych celów. Zapamiętaj tę lekcję i zastosuj ją w swoim życiu, a dojdziesz wszędzie, gdzie tylko zdecydowałeś się dotrzeć.