Czy Twój szczyt jest wystarczająco wielki, abyś chciał się na niego wdrapać?
DLACZEGO?
Zastanawiałeś się kiedyś dlaczego tak wielu ludzi nie realizuje tego co ma w sercu? Mam tutaj na myśli, to co nazywamy marzeniami. Dlaczego tak wielu z nas mówi o marzeniach w czasie przyszłym i bardzo często umiejscawiając je w tak zwanym „kiedyś”. I jest też tak wielu ludzi, którzy nie mówią o tym co im w sercu gra lub zagłuszają je, aby te głosy nie wydostały się na zewnątrz, bo wtedy…
No właśnie. Co wtedy?
Skąd bierze się to, że nie realizujemy często prawdziwego siebie? Dlaczego nie osiągamy właśnie tego, do czego wydaje się, że całe życie dążymy. Do tego, aby być kompletnym, aby żyć tak naprawdę po swojemu. I zupełnie celowo nie używam tutaj słowa „szczęśliwy”, bo to oznaczałoby zbyt wiele różnych odpowiedzi. Natomiast być „kompletnym” oznacza dla każdego, dokładnie to, kim chciałby być w tej najlepszej wersji siebie, to co chciałby robić kiedy byłby najlepszą wersją siebie. To dokładnie taki obraz siebie, który każdy z nas jest w stanie zaakceptować jako swoje marzenie czy dążenie, jako coś dla czego warto żyć i podejmować wyzwania. I z tym obrazem się nie dyskutuje. To jest marzenie o nas samych, naszym świecie, w którym jest nam dobrze, w którym robimy to, w co wierzymy, za czym podążamy, do czego dążymy, czego chcemy doświadczać. I na przeszkodzie wydaje się że stoi tylko gotowość, aby zmierzyć się z tym, co jest za drzwiami, za którymi są marzenia.
ODPOWIEDŹ
Odpowiedź na pytanie, dlaczego nie podejmujemy się realizacji wielu marzeń jest prosta. Jednak bardzo wymagające jest powiedzenie samemu sobie dlaczego tak się dzieje. Oczywiście, o wiele łatwiej odpowiedzieć na to pytanie stojąc z boku, czyli powiedzieć to komuś innemu, a nie sobie.
Uwaga! Odpowiedź dla każdego z nas jest identyczna! Odpowiedź na to pytanie, nie ułatwia nam jednak zrobienia kroku naprzód, nie ułatwia nam życia, a nawet może wystąpić sytuacja zupełnie odwrotna czyli usłyszenie odpowiedzi może zniechęcić nas do marzeń. Oczywiście tylko pozornie, a jednak.
Kiedy słyszymy dlaczego tak się dzieje. często zaczynamy znajdować racjonalne powody, dlaczego czegoś nie robimy, dlaczego jesteśmy w tym, a nie innym miejscu, a to niestety tylko nas od marzeń oddala. A odpowiedź brzmi…
Brakuje nam Odwagi, aby stanąć oko w oko z tym co jest po drugiej stronie lustra
czyli po stronie naszych marzeń. Tam nie tylko jest to wymarzone „coś”. Tam jest również mnóstwo zmian, konsekwencji, które są z naszym marzeniem nierozerwalne. Nie jest możliwe, aby w życiu działa się tylko jedna rzecz i nie wywoływała innych rzeczy, nie wiązała się z innymi historiami, ze zmianami. Kiedy dzieje się coś nowego, a często marzenia są właśnie czymś nowym, wtedy wiele spraw wokół zaczyna się zmieniać. Zmieniają się miejsca, ludzie, działania. Zmieniamy się my.
Jeżeli zaczynasz realizować swoje marzenia (nazwijmy to zjawisko – „nowe”), „stare” musi zwolnić, zatrzymać się lub po prostu przestać istnieć. A wtedy często, to co było dotychczas, czyli to co było naszym życiowym „standardem” zaczyna być dla nas bardzo surowe. To dotychczasowe życie, nagle – czasami na chwilę, czasami na dłużej, zaczyna się również zmieniać. Bo to dotychczasowe życie również nie lubi zmian. Nie lubi zmian, bo zmiana wymusza nowe nawyki, nowe zachowania, nowe standardy, który wymagają trudu. I do głosu dochodzi zmierzenie się ze zmianą, w której uczestniczą również inni ludzie i często zupełnie nas nie oszczędzają, a zmiana stanowi wysiłek dla naszego umysłu, a tym samym dla nas, a to potrafi boleć.
DWA PRZYKŁADY
Aby to o czym piszę, stało się bardziej przejrzyste, posłużę się prostym przykładem marzenia, które jest społecznie akceptowalne oraz drugim, które takiej akceptacji nie ma.
Marzeniem społecznie akceptowalnym jest czas wakacyjny, Z dala od obowiązków codzienności, z dala od zadań, od zabiegania, zmartwień. Po prostu wyłączenie się do odpoczynku, spędzania czasu z ludźmi najważniejszymi i robienia rzeczy, które przynoszą nam spełnienie i radość. I tylko takich rzeczy. I otoczenie to akceptuje, bo wszyscy mają tak samo. I trwa to 2 lub 3 tygodnie. Przez ten czas całe dotychczasowe „stare” daje sobie przez chwilę radę, wiedząc, że taki czas za chwilę się skończy i wszystko wróci do „normy”, a my znowu będziemy „tacy sami”, jak przed wakacjami.
I faktycznie spełniamy nasze marzenia o podróżach, o czasie z bliskimi, o czasie dla siebie, o przyjemnościach spaceru, szaleństw, pasji sportowych i innych. I wracamy i jesteśmy tacy sami jak wcześniej.
Jednak jest również inny rodzaj spełniania swoich marzeń. To ten rodzaj kiedy wybieramy zupełnie nie na chwilę. Wybieramy inny sposób życia. Na przykład wybieramy, że będziemy podróżować 8 razy w roku. Kto nie chciałby właśnie tak spędzać swojego życia? No dobrze, pewnie jakaś mała grupa, tak by nie chciała. Jednak na chwilę zatrzymajmy się przy tej większej grupie.
To jest możliwe, tyle że wymaga zmiany bardzo wielu dotychczasowych przyzwyczajeń, sposobów postępowania, ale przede wszystkim sposobu myślenia. Dokładnie tak. Sposób myślenia to fundamentalny element tej całej układanki o spełnianiu marzeń.
Idąc dalej za tym marzeniem. Potrzebujemy poukładać dotychczasowe życie na nowy sposób. Czyli musimy mieć wolne w pracy. Tylko czy możliwe jest pracowanie i tak wiele podróży? Być może trzeba odważyć się na zupełnie nowy sposób pracy? Być może trzeba zostawić bezpieczną posadę, i rozpocząć nieznane? A jeżeli tak, to trzeba zaryzykować. I tu się pojawia bariera. Ryzyko.
Stajemy przed wyborem nowego kosztem starego. Z jednej strony stare jest bezpieczne, znane i czasami spełniamy swoje marzenia o podróżowaniu. A z drugiej nowe jest pociągające, niebezpieczne na starcie, a jednak możemy żyć tak jak marzymy. Tylko to ryzyko ech…
Właśnie w tej chwili dotykamy miejsca, w którym umiera tak wiele marzeń. Właśnie tutaj. Kiedy stajemy przed wyborem pozostawienia pewności (nawet słabej rzeczywistości) dla marzenia (jednak z ryzykiem i kosztami). I jesteśmy w schemacie (tak żyjemy codziennie), że to co przed nami jest niepewnością. Bo przecież to nasze „ciepełko” jest może nie taki jakbyśmy chcieli, ale znane i „bezpieczne” – przecież żyjemy tak od lat. I jak to się mówi, „lepszy stary znany wróg, niż nowy nieznany”.
Tyle tylko, że tutaj właśnie kończy się to, co stoi za trudnym progiem, za którym spełniamy marzenia.
Wiesz o czym piszę? Masz takie historie w swoim życiu? Doświadczasz tego „strachu”, który nie wypuszcza Cię za ten „magiczny” próg? I co z tym robisz?
A może wystarczy zmienić perspektywę, aby zobaczyć wszystko inaczej?
LUDZIE I ICH ROLA
Jest jeszcze jeden wątek, który chcę poruszyć, a pojawia się on w momencie marzenia o nowym. To wątek ludzi, którzy Cię otaczają i naprawdę duża część z nich dołoży starań, abyś tej granicy nie przekroczył/a. I często nie zrobią tego dosłownie, tylko w Twojej głowie, w której pojawi się pytanie „a co powiedzą ludzie?”. To również część tej historii, dlaczego umierają marzenia. Bo opinia innych jest dla nas o wiele ważniejsza, niż to czego pragniemy, niż to o czym marzymy. Bo co powiedzą ludzie?
A przecież doskonale wiadomo co powiedzą. Ci, którzy Cię kochają będą z Tobą. A Ci, którzy udają, że jesteś dla nich ważny, bardzo szybko powiedzą, że Ci odbiło, że chyba zwariowałeś/łaś, że nie rozumieją, dlaczego zostawiasz „tyle rzeczy” za sobą, że się odsuwasz itd. Przez określenie „tyle rzeczy” mam na myśli to, że jeżeli odważymy się już realizować swoje marzenia, to każdy będzie trzymał coś innego pod tym pojęciem. Jedni urwą kontakty z innymi, inni zapragną mieć więcej, jeszcze inni staną się bardziej wymagający wobec siebie, a to bardzo często budzi u innych ludzi niezadowolenie. Każdy coś będzie zostawiał. A to nie spodoba się wielu ludziom.
Pasuje mi tutaj historia, o kolegach którzy razem zaczęli biegać. Pierwszego dnia pobiegli 1 kilometr, rozmawiali, śmiali się, zatrzymywali się kiedy potrzebowali. Historia powtarzała się codziennie przez 11 dni. A 12 dnia jeden z nich wyszedł kolejny raz, a innym się nie chciało. A nasz bohater wybiegł 13, 14, 15 i tak dalej i tak dalej. I każdego dnia stawał się coraz lepszy. I 46 dnia jego koledzy od biegania wyszli z nim znowu pobiegać. Tylko, że on był już o wiele lepszy. Biegał szybciej, rzadziej się zatrzymywał, miał wyznaczone cele biegowe i miał też towarzyszy, nowych, którzy byli podobni do niego czyli coś już chcieli w tej dziedzinie osiągnąć.
To wszystko stało się w czasie, kiedy jego koledzy startowi (ci ze startu) robili inne rzeczy, a on inne. I kiedy 46 wybiegli razem wszystko wyglądało inaczej. On był zupełnie inny od nich. Odstawał. Biegał szybciej. Mniej się męczył. Chciał więcej, trochę szybciej itd. I nagle otrzymał miano „dziwny”. Bo już nie trzyma takiej sztamy ze startowymi kolegami tylko innymi. Byłoby lepiej wg kolegów, gdyby był zupełnie taki jak wcześniej.
Znasz takie historie? Masz takie doświadczenie?
Wiesz co trzeba zrobić, aby znowu złapać z kolegami kontakt w bieganiu? Aby, tak się stało należy przestać się rozwijać, przestać marzyć o tym, że będziesz coraz mocniejszy. Żeby Cię znowu przygarnęli do paczki musisz zrezygnować z siebie. Musisz biegać wolniej, być w tym miejscu, jakbyś zaczynał.
A można zupełnie inaczej. Można po prostu nie wracać do kolegów w tym temacie. Po prostu być z nimi w innych tematach. A na drodze biegania ten czas się skończył.
Jeżeli jednak wchodzisz w te same tematy z tymi, którzy nie rozwijają się w określonych dziedzinach, często przychodzi ocena z ich strony, która znaczenie Cię osłabia. Ocena często przychodzi w komentarzach innych ludzi.
ROZWIĄZANIA
Te właśnie konsekwencje i zmiany uruchamiają strach, który jest bardzo skuteczny. Na tyle skuteczny, że dla wielu z nas marzenia na zawsze pozostają tylko marzeniami. Dwa kluczowe powody dlaczego pozwalamy, aby marzenia umierały to:
- Sposób myślenia o konsekwencjach wyjścia z bezpiecznej przystani jaką jest dotychczasowe życie.
- Strach przed ludźmi, którzy ocenią to co robimy.
I warto sobie zadać tylko dwa pytania, po których wszystko może się zmienić i marzenia być może zaczną mieć szansę, aby miały szansę się materializować.
- Po co strach jest silniejszy niż szansa na spełnienie marzenia?
- Po co opinia innych ludzi, jest dla mnie ważniejsza niż własne marzenia?
A jak już odpowiesz na te dwa pytania, to może zobaczyć jak niewspierające mogą to być odpowiedzi. Jak może mieszkać w nich dużo strachu. Bo w obu pytaniach jest już zawarta po części odpowiedź, że nie warto, zupełnie nie warto się bać. Jednak wcale nie jest to łatwe. Tyle, że to może być łatwe. Jeżeli tylko dopuścimy w swoim sposobie myślenia, że możemy wybrać jak chcemy myśleć.
I jeżeli już zobaczysz, to co zatrzymuje Cię w realizacji marzeń, i postanowisz, że jednak warto żyć po swojemu, to zaczynaj działać. Zrób pierwszy krok, później drugi i następny. Powoli, jednak cały czas odważnie do przodu. Bez podpowiedzi innych ludzi, tylko ze słuchaniem tego co mówią. Jednak decyzję zawsze podejmuj sam. A jak zaczniesz działać, to być może za miesiąc, pół roku, dwa lata, a może 5 będziesz miał szansę:
- zdobyć swój Mount Everest;
- być człowiekiem wolnym finansowo,;
- pracować w firmie, którą sam stworzysz;
- mieszkać w miejscu, o którym zawsze marzyłeś;
- podróżować po świecie i zwiedzać egzotyczne kraje;
- pomagać innym ludziom na misjach;
- robić karierę naukową;
- być pożądanym trenerem;
- (…)
Musisz wykonać tylko JEDNĄ RZECZ. Tylko jedną.
Odważ się prawdziwie odpowiedzieć na dwa pytania, które postawiłem kilka wersów wyżej i wyruszaj w podróż po swoje marzenia. Z perspektywy czasu, nawet 10 lat to zupełnie niewiele. Pytanie, tylko kiedy zaczniemy te nasze nawet „10 lat”.
Możesz również wybrać łatwiejszą drogę. Nie wymaga ona od Ciebie niczego. Nic nie rób. Nie będzie gorzej. Będzie tak jak jest teraz. Tak jest łatwiej, bez ryzyk.
Najwspanialsze w tym wszystkim jest to, że możesz wybrać i nikt Ci nie może tego wyboru odebrać oprócz samego siebie.
I wybieraj jak sobie życzysz. Jednak już wiesz, jakie są główne powody dlaczego marzenia tak łatwo umierają.